To jest wspomnienie ukraińskiego mordu w Ihrowicy na Polakach, mordu cynicznie dokonanego w Wigilię, w grudniowy dzień święty dla chrześcijan. Palono żywcem, zdzierano skórę, odrąbywano członki.

Pomnik ofiar w Ihrowicy - zbrodni popełnionej przez UPA z pomocą oddziału samoobrony ukraińskiej (SKW), w wigilijną noc 24 grudnia 1944 na polskiej ludności Ihrowicy na Podolu, w dawnym powiecie tarnopolskim.

Jest coś, czego z dzieciństwa nie zapomnę nigdy. Dotyczy to każdego polskiego dziecka, lecz we Lwowie Wigilia była jednak czymś…

Nie! Nie znajdę słowa, by to określić. Spytajcie pierwszego spotkanego lwowiaka. W ten wieczór, i w Zaduszny, wiarę i patriotyzm łączył znak równania. Puste krzesło i dodatkowe nakrycie nie były symbolem. Żyły własnym życiem. Wionęło od nich obrazami Grottgera, powstaniami, historią, Zbarażem, duszyczkami Orląt… modlitwą pod krzyżem z Panoramy Racławickiej, determinacją Wizunasa, piosenką o Jurku Bitschanie, ceremonią ekshumacji zwłok Nieznanego Żołnierza, tak niedawno przewiezionego ze Lwowa do Warszawy… Wymuszały zjednoczenie taką szlachetną podniosłością, jakiej ja wyrazić nie potrafię. Żal mi dzieci, które tego nie zaznały; tego oddechu wolności — okupionej rzeką krwi polskiej wylanej w ciągu 123 lat, we Lwowie 146 lat. (Jerzy Michotek Tylko we Lwowie)

Postawmy puste krzesło dla naszych wspaniałych przodków a zwłaszcza dla dzieci, dla Polaków, którzy darzyli miłością Boga, rodzinę, naród oraz ojczyznę a stracili wielowiekową ojczyznę, dom, rodzinę i ginęli z rąk zbrodniarzy nienawidzących Polski i mordujących nas w imię „postępu” ideologii niemieckiego nazizmu, sowieckiego komunizmu i ukraińskiego nacjonalizmu. I opowiedzmy o Nich naszym dzieciom.

Szykowaliśmy się do wieczerzy wigilijnej, gdy prawie równocześnie z serią karabinową i dźwiękiem sygnaturki usłyszeliśmy ujadanie psów i podejrzane hałasy w pobliżu naszego domu. Na te odgłosy matce wypadły z rąk talerze, na których niosła opłatki z miodem. Krzyknęła:

– Dzieci uciekajmy bo mordują!

Ten krzyk i brzęk rozbijanych talerzy słyszę do dziś. Siostra rzuciła się do okna i uchylając okiennicę zawołała: – Idą do nas.

Wszyscy wypadli do sieni, by uciekać na strych. Wiedziałem czym to grozi i siłą ściągnąłem matkę i brata Kazika z drabiny. (Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku – Jan Białowąs).

To jest wspomnienie ukraińskiego mordu w Ihrowicy na Polakach, mordu cynicznie dokonanego w Wigilię, w grudniowy dzień święty dla chrześcijan. Palono żywcem, zdzierano skórę, odrąbywano członki.

Po wyrąbaniu drzwi do plebani ks. Stanisław Szczepankiewicz, jego matka Anna, siostra Maria i brat Bronisław zostali bestialsko zamordowani siekierami. Ksiądz Szczepankiewicz zginął w pokoju, w którym się modlił przed Świętą Wieczerzą. Dla nas Ihrowiczan pozostał Świętym Człowiekiem, chociażby dlatego, że ostrzeżony o mającym nastąpić napadzie mógł wyjechać do Tarnopola, że w chwili wyłamywania drzwi plebanii dzwonił na trwogę, a dźwięk sygnaturki, jako sygnał alarmowy, pobudził naszych bliskich do ucieczki od stołów wigilijnych i dzięki temu przeżyli – wspomina potomek ocalałych. Ksiądz Stanisław dużą wagę przywiązywał do przyjaznego współżycia katolików i grekokatolików, czyli Polaków i Ukraińców (którzy zadali mu potem okrutną śmierć). Zasłynął w okolicy ze swoich umiejętności medycznych. Wiedzę w tym zakresie nabył na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, studiując równolegle teologię i – jako wolny słuchacz – medycynę. Wiedzę medyczną zgłębiał również po objęciu probostwa. Mieszkańcy Ihrowicy i okolicznych wsi chętnie prosili go o pomoc, której nikomu nie odmawiał. Za żywność otrzymywaną za leczenie ks. Stanisław zdobywał lekarstwa dla chorych. Jednocześnie wspomagał głodującą w Lwowie i Tarnopolu polską inteligencję. Był inicjatorem budowy nowego kościoła, pracował, śpiewał i żartował razem z wiernymi. Był fotografem amatorem, wiec robił zdjęcia. Budowę przerwała wojna. W 1940 r. nacjonaliści ukraińscy, za zgodą nowej władzy radzieckiej, wykorzystali „kościelny” kamień i cegłę do zbudowania kąpieliska na rzece.

W latach dwudziestych, po odzyskaniu niepodległości, właścicielami dóbr dóbr folwarcznych w Ihrowicy była rodzina Grocholskich. Majątek liczył 800 hektarów ziemi. Grocholscy byli małżeństwem bezdzietnym. Na początku 1930 r. właściciel zmarł nagle we Lwowie. Spadkobierczyni sprzedała folwark, odkupiła go spółka żydowska, a całym majątkiem dysponował niejaki Żyd Branszteter.

Szanowny Panie Ministrze Jarosławie Gowin,

czy po to chce pan z Ukraińców utworzyć polską inteligencję by bez skrupułów abortowali czyli mordowali dzieci i poddawali eutanazji czyli mordowali starych i chorych? Bo są wśród „kobiet strajkujących” a doświadczenie z wbijaniem dzieci na widły i ucinaniem głów starcom już mają. Jako milionowa grupa chętnie poprą w referendum aborcję, czy po to zostali sprowadzeni i zaasymilowali się? Niestety, nie z nami Polakami.

W mojej rodzinnej Berezowicy Małej Ukraińcy dopuścili się jednej nocy 131 potwornych zbrodni. I o tym już nie będziemy mówili, usuniemy z narodowej pamięci, bo to już Tarnopolszczyzna, a nie Wołyń? A przecież fala zbrodniczego terroru rozlała się z terenu Wołynia po województwie tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, a nawet lubelskim. Jakżeż można problem ukraińskich zbrodni na Polakach okrajać tylko do województwa wołyńskiego?– pisze we wstępie Ojciec Mieczysław Albert Krąpiec O.P.

Przebaczenie nie może być jednak przekreśleniem zaistniałych faktów, a już, broń Boże, pamięci o setkach tysięcy polskich ofiar ludobójstwa na Wschodzie. Prawdę trzeba ujawnić tym bardziej, im jest tragiczniejsza. Żeby się już nie powtórzyła. Jeśli przebaczenie miało by być zapomnieniem, to będzie stanowić upoważnienie do nowych zbrodni, do – jak to się mówi – „powtórki z historii”. (Mieczysław Albert Krąpiec O.P.)

Od jedenastu dni przygotowuję się, by opowiedzieć Ci, Czytelniku, o Wigilii lwowskiej. Wypisałem stosy papieru o kutiach, barszczach, wydmuszkach, łańcuszkach, włosach anielskich, świeczkach, przygotowaniach, nastroju… i oto siedzę bezbronny. Widzę tylko siebie, najmłodszą latorośl Michotków, wpatrzoną z zapartym tchem w niebo… żeby nie przegapić! Tej pierwszej gwiazdy. Nos rozpłaszcza mi się o szybę i oto… Jest!!! Mam płuca pełne powietrza, odwracam się i… nabożnym szeptem mówię – Już. A dalej już nie mogę.

Wybacz mi, Czytelniku! Wybacz i zrozum mnie.

Posłuchaj piosenki. Napisałem ją, gdy serce miałem mniej utrudzone. (Jerzy Michotek)

 

Wigilie

Która to z rzędu Wigilia, kochani

A każda Wigilia czy dobra czy zła,

Ślad pozostawia i co pozostanie,

To chrońmy przed zapominaniem

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

 

Mam w oczach obraz tych pierwszych Wigilii,

Tatuńcio, Mamuńcia, rodzeństwo i ja..,

Łamiąc opłatek rodzice mówili:

-Ta, bądźcie. kochani, szczęśliwi

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

 

Dom to rzecz ważna.

Ojczyzna-rzecz święta.

Najświętsza rzecz-wolność.

Nie każdy ją ma.

I o to walczyć-to proszę pamiętać!!!

- Musicie jak Lwy, jak Orlęta!

Jak długo tylko się da.

Jak długo tylko się da.

 

Źródło:

http://kresykedzierzynkozle.pl/polecane-artykuly/bozena-ratter/#ratter_44

Zbrodnia w Ihrowicy

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Ihrowicy

70. rocznica zbrodni UPA na Polakach w Ihrowicy w przeddzień Bożego Narodzenia

https://dzieje.pl/aktualnosci/70-rocznica-zbrodni-upa-na-polakach-w-ihrowicy-w-przeddzien-bozego-narodzenia